Czy Polska jest skazana na bycie „cyfrową montownią” Europy? W dobie sztucznej inteligencji i rosnącej potęgi technologicznych gigantów, pytanie o naszą niezależność w sieci to nie kwestia wygody, ale bezpieczeństwa narodowego. Suwerenność cyfrowa nie oznacza budowania murów i izolacji. To zdolność państwa do samodzielnego decydowania o swoim losie, wyboru dostawców i kontroli nad krytycznymi danymi.
Oto dlaczego musimy przejść od roli pasywnego konsumenta technologii do aktywnego gracza – i jak zamierzamy to zrobić do 2035 roku.
Diagnoza: Ucieczka z pułapki „Technofeudalizmu”
Obecna sytuacja Polski jest trudna. Mimo świetnych programistów, mamy najniższą produktywność pracy w sektorze ICT w całej Unii Europejskiej. Funkcjonujemy jako zaplecze usługowe dla zachodnich korporacji. Co gorsza, nasz deficyt w handlu produktami cyfrowymi (chmura, reklama, licencje) wynosi już ok. 50 mld zł rocznie. Prognozy są niepokojące: do 2030 roku będziemy importować więcej produktów cyfrowych niż paliw kopalnych.
Żyjemy w systemie, który eksperci nazywają technofeudalizmem. Globalne platformy (Big Tech) działają jak nowi feudałowie – pobierają haracz (rentę platformową) od każdej transakcji w ich ekosystemie. Płacimy im podwójnie: pieniędzmi za usługi i własnymi danymi, które służą im do trenowania modeli AI, sprzedawanych nam z powrotem.
To uzależnienie rodzi konkretne zagrożenia:
-
Utrata kontroli prawnych: Dane w chmurach amerykańskich gigantów podlegają prawu USA (CLOUD Act), co daje obcym służbom dostęp do nich, nawet jeśli serwery stoją w Polsce.
-
Vendor Lock-in: Uzależnienie od jednego dostawcy sprawia, że zmiana technologii w administracji jest prawie niemożliwa ze względu na koszty transferu danych.
-
Iluzja bezpieczeństwa: Wielu dostawców oferuje tzw. „suwerenne chmury”, które w rzeczywistości są jedynie marketingową wydmuszką (sovereignty washing), a kontrola pozostaje w centrali poza UE.
Polska Sztuczna Inteligencja – Konieczność, nie luksus
Dlaczego nie wystarczy nam ChatGPT? Ponieważ globalne modele, trenowane w 90% na danych anglojęzycznych, nie rozumieją naszej historii, prawa i kultury. Rodzi to ryzyko przekłamań historycznych i błędów w interpretacji rzeczywistości. Ponadto, przetwarzanie wrażliwych danych medycznych czy urzędowych musi odbywać się w polskich systemach.
Polska ma już odpowiedź na to wyzwanie – i to dwutorową:
-
PLLuM: Budowany przez konsorcjum (Politechnika Wrocławska, NASK, OPI) model dla administracji i nauki – w pełni transparentny i bezpieczny.
-
Bielik: Oddolny projekt (Fundacja SpeakLeash, Cyfronet AGH) typu open source, nastawiony na biznes, trenowany na największym zbiorze polskich danych.
Aby te systemy mogły działać, potrzebujemy „mięśni” w postaci mocy obliczeniowej. Polskie superkomputery Helios i Athena to dopiero początek – rząd planuje budowę „Fabryki AI” i Fundusz Sztucznej Inteligencji, by dziesięciokrotnie zwiększyć dostępną moc dla nauki do 2035 roku.
Twarde bezpieczeństwo: Lekcje z wojny i kosmosu
Wojna na Ukrainie pokazała, że technologia to broń. Uzależnienie Kijowa od systemu Starlink udowodniło, że prywatny dostawca może jednoosobowo decydować o losach operacji wojennych (np. odcinając łączność na Krymie). Wnioski dla Polski są jasne: musimy mieć własną, wielowarstwową łączność i nie możemy polegać wyłącznie na zewnętrznych podmiotach.
Dlatego Polska patrzy w gwiazdy. Projekt PIAST to konstelacja nanosatelitów obserwacyjnych dla Wojska Polskiego. Dzięki polskiej platformie HyperSat i rodzimym instrumentom optycznym, zyskujemy niezależne źródło danych wywiadowczych.
Równie kluczowe jest to, co niewidoczne:
-
Kryptologia: Polska musi mieć pełną kontrolę nad urządzeniami szyfrującymi. Nie ma tu miejsca na „czarne skrzynki” od zagranicznych dostawców.
-
Produkcja czipów: W oparciu o infrastrukturę CEZAMAT PW planujemy uruchomienie produkcji specjalistycznych układów scalonych (np. odpornych na promieniowanie) dla wojska, aby uniknąć sprzętowych „tylnych furtek”.
Państwo Cyfrowe: Własny Kod i Otwartość
Suwerenność buduje się także w urzędach. Strategia państwa zakłada model hybrydowy: budowę Rządowej Chmury Obliczeniowej i Krajowego Centrum Przetwarzania Danych (KCPD) dla rejestrów kluczowych, przy jednoczesnym korzystaniu z chmur komercyjnych w modelu dywersyfikacji (multi-cloud), aby uniknąć monopolu.
Flagowe projekty, takie jak mObywatel czy system zarządzania dokumentacją EZD RP, są tworzone w oparciu o własny kod. To eliminuje papierologię i gigantyczne opłaty licencyjne dla zagranicznych firm. Kluczem do bezpieczeństwa jest Open Source – oprogramowanie o otwartym kodzie pozwala na audyt i wykrywanie luk bezpieczeństwa, co jest fundamentem w dobie cyberwojny.
Kto za to zapłaci i kto to zrobi?
Transformacja kosztuje. Miliardy złotych na cyfryzację (w tym 66 mln zł na zespoły reagowania na incydenty CSIRT) popłyną z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Jednak sprawiedliwość wymaga, by do systemu dorzucili się ci, którzy zarabiają na nas najwięcej. Wprowadzenie podatku cyfrowego od przychodów gigantów technologicznych mogłoby przynieść budżetowi 1-2 mld zł rocznie, zasilając „Fundusz Suwerennych Technologii”.
Największym wyzwaniem pozostają jednak ludzie. Tylko 44% Polaków ma podstawowe kompetencje cyfrowe (średnia UE to 56%). Musimy zreformować edukację, ucząc nie tylko obsługi narzędzi, ale higieny cyfrowej i weryfikacji informacji, by chronić nasze procesy demokratyczne przed dezinformacją i deepfake’ami.
Podsumowanie: Suwerenność to proces
Budowa suwerenności cyfrowej to inwestycja w bezpieczeństwo narodowe. Państwo musi wykorzystać swoją siłę nabywczą, tworząc „mateczniki suwerenności” w zamówieniach publicznych i promując lokalne rozwiązania. Celem strategii do 2035 roku jest Polska jako państwo sprawcze – aktywnie kształtujące technologie, a nie będące ich kolonią.
To gra o najwyższą stawkę: o to, czy w cyfrowym świecie będziemy gospodarzami, czy tylko gośćmi.